W sumie, nawet nie wiem kiedy ostatnio pisałam. Ale czuje się źle. Czuje się koszmarnie. Czuje się załamana, tak bardzo, że chyba sobie z tym nie poradzę.
Spokojnie, jak mam zajęcie (a ostatnio nie mogę narzekać na brak zajęć bo sesja, zaliczenia, kolokwia) to nie myślę. I w sumie wtedy jest najlepiej. W sumie jak jestem w domu, to też nie myślę, skupiam się na teraźniejszości. Ale jak zamykam drzwi swojego pokoju na stancji, to nie jest dobrze.
I tak na prawdę to jeszcze nigdy nie czułam się tak samotna jak teraz. Mimo, że mam wszystko, to nie mam niczego. Mam kilku na prawdę wartościowych ludzi obok siebie, którzy pomogą mi we wszystkim, mam najukochańszą mamę na świecie i durne, pocieszne rodzeństwo, ojciec na swój sposób też jest spoko. Tylko jeszcze nigdy nie płakałam tak często. Nigdy tak, jak w ostatnim czasie. Jeszcze nigdy nie zawiodłam się na tylu osobach naraz, nigdy nie czułam, że nie mogę nikomu ufać. To jest straszne, gdy patrzę w oczy osobom, którym ufałam bezgranicznie, a czuje, że już nigdy więcej im nie zaufam. Gdy oglądam zdjęcia i czuje, że już nigdy nie będę tak szczęśliwa jak wtedy. Gdy czuję, że zmarnowałam sobie życie.
Dodatkowo przeze mnie śmierdzi całe mieszkanie, bo nawet popcornu nie umiem w mikrofalówce zrobić.