środa, 8 sierpnia 2012

Fear is where there is no love. Love is where there is no fear.

Dzieńdobry wieczór...Właśnie się obudziłam, drzemałam przez jakieś 4 miesiące w którym rujnowało i naprawiało się moje przecudowne życie. W tej chwili również rozpierdala mnie od środka. ha! tak przeklinam, nie nikt mnie nie będzie zmieniał. I nie nie robię tak że co drugie moje słowo to przekleństwo. Otóż czasami trzeba coś mocniej powiedzieć aby wyrazić swoje zadowolenie, niechęć, emocje albo aby coś w końcu do kogoś dotarło. Ileż można zastanawiać się nad jakąkolwiek decyzją? Do cholery ileż można?


Albo ze najgorsza rzecz, ze nie ma już mnie. Że ja i cały mój cholery świat to już nie teraźniejszy czas.


Tak się właśnie zastanawiam ile ludzi chcę ode mnie "usłyszeć wieści złe" ? To niebywałe, jak wiele można się dowiedzieć o sobie i tej drugiej osobie rozmawiając z kimś trzecim o tym że coś się pierdzieli. Miłość ? Coraz bardziej bawi mnie to słowo. Gdy kochamy nie potrzebujemy mścić się na drugiej osobie, wyśmiewać się z niej, chcemy aby było dobrze. Pff...


Cały mój świat potrzebuje psychologa. Tak . Ty też. Jesteś z całą pewnością podobny do mnie i na pewno albo już przeżyłeś albo jest to przed Tobą że popełnisz największe błędy swojego pierdolonego życia. Ja się zastanawiam kto mi taki scenariusz mojego życia napisał bo kurcze albo była to zwariowana szowinistka która nienawidziła płci męskiej i starała się zniszczyć każdego na mojej drodze albo zwariowany komik lubiący bawić się innymi ludźmi. Niestety ani jedno ani drugie nie przewidziało cholernych skutków dotyczących nierozumnej istoty którą dyrygowali. Pani szowinistka zakochała się jednak nieszczęśliwie a pan komika przestało bawić ranienie innych. Na dodatek to wszystko kumulowało się w Ewie i wybuchało w najmniej oczekiwanych momentach jej życia.


Jezu ! Jaka ja jestem straszna!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz